40 zdjęć. 1563840 chwil. 3 najlepsze lata. Ever.
26 maja – co do dnia! – minęły dokładnie 3 lata od momentu, w którym podczas włóczęgi po wystawach krakowskiego Miesiąca Fotografii poznałam Bartka i Łukasza i – za ich sprawą – dołączyłam do funkcjonującej wówczas od niespełna miesiąca bezimiennej grupy fotograficznej, która z czasem wyewoluowała w fantastyczne coś o nazwie FotografiaKrakow.org. Nie w żaden tam ambicjonalny kolektyw “artystów fotografików”, ale w grupę pasjonatów fotografii, dla których jest ona odskocznią, wewnętrznym przymusem i czystą frajdą, w coś zupełnie bez patosu i zadęcia, gdzie każdy “jara się” czymś zupełnie innym. Paulina ma swoje zwierzątka, Łukasz – wschody słońca i samotne drzewa, ruda Agnieszka – rudego kota Mariana, zindoktrynowany Norbert – iphonowe panoramy, a Bartek cudownie ewoluował od przeczesywania krzaków z obiektywem makro (maj 2014), do przeczesywania ulic w poszukiwaniu mocnych miejskich historii (maj 2017).
W ciągu tych trzech lat widzieliśmy się 77-krotnie na integracyjno-fotograficznych spotkaniach – FOTOwtorkach, a na krajobrazowe i miejskie plenery wyruszaliśmy – w mniejszym lub większym gronie – kilkadziesiąt (!!!) razy. I za chwilę ruszamy po raz kolejny – w czerwcowe obłędnie zielone (miejmy nadzieję) Bieszczady.
To dzięki nim przez te 3 lata w górach bywałam częściej niż przez wszystkie poprzednie – przeważnie przed świtem lub po zmroku, kimałam w kosodrzewinie przy wietrze ponad 100km/h i podczas jednej z takich wyryp – poznałam Ulkę <3, sierpniową nocą podziwiałam deszcz perseidów z kajaków wirujących w kompletnej ciszy na środku Zalewu Czorsztyńskiego (magia!) i nabawiłam się zmarszczek mimicznych od tych wszystkich przekomarzań, “trolli”, żartów, momentów totalnego zapomnienia i śmiechu do łez. I to dzięki nim sięgałam po aparat o wiele częściej niżby to miało miejsce w innych okolicznościach :) Poznałam ich się w naprawdę najczarniejszym, najtrudniejszym dla mnie – pod każdym możliwym względem – momencie, a byli w stanie zamienić te 3 lata w najlepsze ever. Dzięki – za tą unikatową kombinację sarkazmu i luzu, dystansu do siebie, za fotograficzne inspiracje i motywacje, za 1563840 moments i po prostu super przyjaźń <3
Dlatego też tak bardzo bardzo baaaardzo serdecznie – tym przydługawym, ekshibicjonistycznym i nieco sentymentalnym wywodem – zapraszam na jubileuszową wystawę naszej grupy. Pod wieloma względami jest dla mnie ważniejsza niż moja prywatna.
Kraków, Artefakt Cafe. Wisi do końca wakacji albo dopóty dopóki nie spadnie ;) Niech wpada kto może :)
Ania